http://dzikiszlak.com
O mnie Notatki z podróżyGaleria

Notatki z podróży

2015-02-07

Spotkania wryte w pamięć ..

Syberia jest dziwnym miejscem, odległym i surowym, a jednak właśnie tam ludzkie losy splatają się w trudny do zrozumienia, niesamowity sposób. Spotkania które tam się zdarzają, dziwne sytuacje, czasem całe długie sekwencje kolejno następujących zdarzeń niekiedy sprawiają wrażenie niepokojącego odrealnienia..

Wrażenie jest takie jakbyśmy brali udział w troszkę pokręconym, lekko kiczowatym filmie.

Częścią tych dziwnych zdarzeń są spotkania z ludźmi, którzy zaskakują samą swoją obecnością w danym miejscu, jeszcze bardziej swoimi historiami, a co najdziwniejsze jednak zwykle są one całkowicie prawdziwe, a ich obecność dość prosta do wyjasnienia.

 Hudżir główny plac miasta

Pewnego pięknego dnia siedziałem sobie w miejscowości Hudżir na Olchonie przy stoliku przed knajpką "Bajkalskij Priboj", było ciepłe popołudnie, słoneczko prażyło, wiaterek od Małego Morza lekko wzbijał pył na głównym, piaszczystym placu miasta.

Czasem przegalopowało niczym na westernie paru konnych Buriatów, ale w koło było raczej cicho. Spokojniutko toczyło się leniwie zwyczajne syberyjskie życie.

Koło stolików kręciły się wygłodniałe łajki czyhając na resztki niedojedzonych ryb lub na moment dekoncentracji jedzącego, który umożliwi im zwinięcie wędzonego omula z niezbyt wysokiego stolika.

Grzałem się na słońcu, jadłem wędzonego na ciepło omula z kartonowej tacki, popijałem zimnym piwem, warczałem na zbyt natarczywe żebrzące psy i cały dumny z siebie rozmyślałem,: ”Kurde, kawałek globu zjechałem, ale jestem daleko, prawie koniec świata, jakaś wyspa, gdzieś na Bajkale, gdzieś na Syberii, środek Azji, a dotarłem tutaj bez trudu, pierwsza wyprawa i trafiam gdzie chce, zwiedzam co chce, raz dwa i jestem, aż tutaj, normalnie nareszcie naprawdę czuję się w swoim żywiole..."

Powolutku wpadałem w błogostan prawdziwego samozadowolenia, wręcz dumy, to była moja pierwsza wyprawa...
Lecz właśnie w tym momencie złośliwy los, który chyba wszelkie swoje działania skupia na tym, aby mi udowodnić, że tak naprawdę jest całkiem inaczej niż mi się wydaje, sprawił, iż przed ową knajpką, w to słoneczne popołudnie, zaparkowały trzy marszrutki.

Z busików zaczęli wysiadać starzy ludzie, ale nie jacyś tam 60 latkowie, tylko naprawdę starzy, po siedemdziesiątce, ułomni, kaszlący, niektórzy o laskach lub kulach i, co sprawiło, że kawałek omula wypadł mi z ust, mówiący po POLSKU...
Siedli na stolikach obok, ktoś kupił piwo, większość jednak wyciągnęła pudełka z lekarstwami i w skupieniu zaczęli wybierać i odliczać kolorowe pastylki, no jak gdyby nigdy nic...
Przez chwilę patrzyłem w absolutnym szoku, błogostan samozadowolenia prysł jak bańka mydlana, jeszcze słuchałem toczonych po polsku rozmów w nadziei, że dowiem się czegoś niesamowitego, co wytłumaczy to tak niezwykłe dla mnie spotkanie na moim osobistym końcu świata, lecz długo tak nie wytrzymałem, zagadałem...

Musiałem się dowiedzieć skąd się TU u diaska wzięli…
Była to wycieczka z jakiegoś klubu seniora ze śląska, objeżdżali sobie ciekawe miejsca na Syberii, ot tak...

A sprytny kundel zwinął mi w międzyczasie niedojedzonego omula prosto z tacki.

Takie życie.

 

dziki szlak
2016-12-14 00:39
A właśnie że dodają, do dzisiaj ich pamiętam, to właśnie jest koloryt..cudownie że tam się wtedy zjawili.
Jane
2015-02-25 21:43
Super..lubię takie czytanki ,też mimo wieku 67 lat jestem wciąż marzycielem.A twoje reakcje na zdarzenia odbieram jak moje własne.Wszystkiego dobrego.Ale te dziadki ze śląska niech siedzą w domu bo nie dodają kolorów takiej podróży.
Powrót